niedziela, 30 kwietnia 2017

Jak zrobić stacjonatę #1

Z powodu nadmiaru czasu, postanowiłam zrobić 2 nowe stacjonaty. Jedną bardziej dla małych psów, a drugą dla dużych!
W tym wpisie poznacie DIY dla małej hopki.
Nie będę się tu wielce rozpisywać, więc powiem tylko jedno. Mam nadzieje, że Wam się spodoba. Miłego czytania i tworzenia w domu!
Takie oczko dla was od Zafirki :D

Potrzebne przedmioty:

1. Pachołki x2: Można je kupić w pepco za 6,99 zł (4 sztuki)

2. Rurka x1: Znalazłam w domu metalową, ale może być też plastikowa PCV lub drewniany kijek, ważne jednak aby miał ponad 120 cm

3.Taśmy izolacyjne x2: Ja użyłam tylko dwóch kolorów, ale jeśli chcecie możecie zaszaleć. Jak nie macie takiej taśmy można posłużyć się farbą.

4. Nożyczki x1: Najlepiej aby były ostre.

5.  Dużo chęci do pracy!

Krok po kroku:


1.
Na początku oczyszczamy naszą tyczkę, aby w trakcie klejenia nie dostał się, żaden paproch.

2. Kiedy drąg zostanie oczyszczony można zająć się klejeniem.

3. Należy pamiętać aby z każdej strony był równy odcinek koloru.

4. Po przyklejeniu kilku pasków trzeba się do nich wrócić i jeszcze raz mocno dokleić, dla pewności aby żaden się nie oderwał.



5. Teraz bierzemy drugi kolor i zaczynami go przyklejać.

6. Owijamy drążek do końca, zmieniając co jakiś czas kolor.

7. Gdy skończymy oklejać tyczkę możemy przystąpić do ostatniego etapu.

8. Teraz należy włożyć drąg między dziurki w pachołkach.

Gotowe!

Skończona stacjonata powinna prezentować się tak:
Dziękuję za przeczytanie DIY. Już w 2 tygodniu maja pojawi się kolejna część tego wpisu!

wtorek, 18 kwietnia 2017

Pierwszy trening agility w Annówce

We wtorek 11 kwietnia pojechałam na pierwsze zajęcia agility z psami. Tydzień wcześniej odbyło się oczywiście spotkanie organizacyjne, na którym już wiele się dowiedziałam. Z jednej strony byłam przerażona, a z drugiej podekscytowana. Tyle myśli przechodziło w ciągu sekundy przez moją głowę. Zadawałam sobie setki pytań: "Czy sobie poradzę ", "Czy Zafira odnajdzie się w nowym miejscu", "Czy będzie słuchać".
Okazało się, że na miejsce dotarliśmy jako pierwsze. Dzięki temu miałam możliwość obejrzenia jak Kinga trenuje ze swoim borderem. Zafira była bardzo przyjaźnie nastawiona do suczki i chciała do niej od razu podejść, ale poczekała aż dziewczyny skończą.
Ku uciesze Zafi sunia podeszła. Niestety tylko na chwilę się powąchać i poszła do domu.
Długo nie trzeba było czekać na kolejnych psiarzy. Chwilę później pojawiła się Kornelia z Tobim oraz Basia z Alto. Ostatnia para jaka przybyła to Dominika i Nela.
Niektórzy zaprowadzili psy do klatek, inni przywiązani je do drewnianych słupków, aby pomóc Kindze ustawiać przeszkody. Kiedy skończyliśmy trenerka pokazała wszystko co i jak. Później my mieliśmy pokazać koncepcje na ten tor.
Tak to mniej więcej wyglądało:
Każdy pies miał określony czas aby "bawić się" na torze. Kornelia i Tobi z racji tego,że startują w zawodach, musieli maksymalnie wykorzystać swoje umiejętności. Ci bardziej początkujący ćwiczyli na hopkach: omijanie i skakanie.

Może z samej Annówki zdjęć nie mam, ale jakieś z "podwórkowego agility" się znalazło!

Oprócz szczęścia i radości pojawiła się chwila grozy i ogromnego strachu. A co tak właściwie się stało?
Zacznę od początku naszego drugiego wejścia na tor.
Najpierw miałam zachęcić Zafirę do zabawy. Zaczęłyśmy się szarpać naszą ażurką z biedronki, a później omijałyśmy hopki na prawo bądź lewo. Wtedy weszła Dominika na plac, ponieważ zapomniała torby. Kiedy Zafi ją spostrzegła podbiegła do niej jak to zwykle robi, aby się przywitać.
Dziewczyna zabrała swoje rzeczy i poszła. Zafira chwile później poszła za nią. Wszyscy krzyczeli że ma poczekać ale ona chyba nie słyszała. nie zdążyła wyjść i przez otwartą bramę wybiegła sunia.
Piesa biegła polną drogą obok koni.
~ Jak się cieszę że chociaż 2 z nich wtedy były na padoku. Gdyby nie ona prawdopodobnie Zafi wbiegłaby do lasu. ~
Razem z Kingą wybiegłyśmy na drogę. Próbowałyśmy uciekać ale ona nas nie goniła.
Byłam załamana. W głowie miałam tyle czarnych myśli. Już widziałam jak z mamą rozwieszam kartki z ogłoszeniem, że zaginął pies. Nie przeżyłabym tego.
Niespodziewanie w końcu Zafira przybiegła i mogłam ją zapinając na smycz. Przez chwilę się w nią lekko wtuliłam i cały czas ją głaskałam. Tak się bałam, że ją stracę. Nie wyobrażam sobie życia bez niej.

Mam tylko nadzieję, że taka sytuacja się więcej nie powtórzy.

W czwartek kolejne zajęcia, a pod koniec miesiąca planuję napisać taki agilitowy post. Nasze pomoce, osiągnięcia, dalsze plany itp.
Co wy na to? Chcielibyście przeczytać taki wpis?